czwartek, 1 maja 2014

FENOMENALNY DZIEŃ.


Wczorajszy dzień to jeden z tych o których myślisz: zakończ, zaśnij i zapomnij. Otóż...

Yesterday was one of these days when You think: end, fall asleep and forget. Well...

30 kwietnia.
Jadę sobie spokojnie złożyć PIT. Spokojnie, bo jakżeby inaczej, w końcu dzisiaj jest ostateczny termin, a ja zapomniałam. No jak to ja. Więc jadę spokojnie.
Po przekroczeniu progu biura, którego ma mi owego PIT-a zrobić ( taaak, on jeszcze fizycznie nie istnieje, nie funkcjonuje, jego po prostu NIE MA!) dowiaduję się ( a jakże by inaczej ), że nie mam kompletu dokumentów.
Po raz pierwszy FUCK!

April, 30th.
I'm driving calmly to file a tax return. Calmly,what else, today is the last day to do this 
and I forgotten. Just like me. So, I'm driving calmly.
When I went to the office, which had to do this tax return to me ( yeeees, physically it doesn't excist yet ) I get the info that I haven't got a complete of documents to do it.
First of FUCK!

No nie mam, bo jak mam mieć skoro one sobie leżą spokojnie, niczego nieświadome. W teczce. W domu. 10km ode mnie.
Po raz drugi FUCK!

Yes, I don't have it, because they laying comfortably, unconscious of all. In briefcase. At the house. 10km from me.
Secondly - FUCK!

Dobra. Jak skołować je w miarę szybko. Jest dziesiąta, skarbowy do trzeciej. "Myśl, myśl, myśl Kubusiu"("Kubuś Puchatek" A.A.Milne - tekst na miarę dzisiejszego dnia). Telefon. Brak odbioru. Telefon. Dobra. Przyjadą! Przywiozą! Kocham moją rodzinę!
Czyli mam trochę czasu, a jeszcze zakupy. Jadę. Za mną radiowóz. Gdzie ja mam pasy?
Po raz trzeci FUCK!

Wright. How to transport them as soon as possible. It's ten a.m., tax office is open to three p.m. "Think, think, think Winnie" ("Winnie The Pooh" A.A.Milne - text perfect to this day). A call. 
No answer. A call. Ok. They will come. They will bring. I love my famili!
This means I have some time, and must do the food shopping. I drive. There is a police wright behind me. Where are this belts?
For the third time - FUCK!

Szarpię się z tymi pasami prowadząc auto udając, że wcale ich nie zapinam i wierząc święcie, że przecież "oni wiedzą"... Wchodzę do marketu po papier toaletowy, goście na pensjonat przyjadą a brakło. Nie ma. Cholera. Jadę dalej. Odbieram dokumenty, biegiem na czwarte piętro, biegiem z czwartego piętra. Jadę.
W tak zwanym miedzyczasie wpadam do kolejnego zakopiańskiego marketu, robię podstawowe zakupy i dzielnie dzierżąc koszyk idę. Idę w poszukiwaniu papieru. W końcu znajduję to...

I tug with the belt driving a car pretend, that I don't seating them and firmly beliveing, that "they know"... I am going to the store for the toilet paper, the tourists to our guesthouse will come and we don't have a paper. They haven't. Shit. I'm going on. Taking the documents, runing on the fourth floor, and runing out from the fourth floor. Driving. In the meantime I'm running to the another market, doing the basic shopping, and bravely carring a shopping basket walking. I walk looking at the toilet paper. Sudenlly, I'm founding this...




FUCK FUCK FUCK!!! KTÓRY???? ( %$#!?$#* ) na litość, ile może być rodzajów papieru ( biorąc pod uwagę, że w PRL-u był tylko szary, a ja na któryms czytam "jedwab"????????) kurwa...spokój. Telefon. "No kup tak, żeby było jak najtaniej i jak najwięcej" ..... szary? Pietnaście minut w papierze przetwarzając skomplikowane obliczenia matematyczne i ganiając do czytnika. MAM!

FUCK FUCK FUCK!!! WHICH ONE???? ( %$#!?$#* ) for godness' sake, how much kind of the toilet paper is in that world ( given a fact that in PRL was only the grey, and on one of this I'm reading "silk"??????)fuck and shit...calm down. Call. "Buy like as cheaper as you can and as many as posiible in this price"...the grey one? Fifteen minutes in the paper processing a complicated math calculations and running to the barecode reader. I'VE GOT IT!

Składam dokumenty - za chwile będą gotowe. Mogę wreszcie złożyć PIT. Po czterech godzinach kręcenia się w kółko. Amen. Z żalu, rozpaczy, wypalenia limitu szarych komórek na dzień dzisiejszy i kompletnego otępienia wchodzę do lumpeksu, a tam CUD! Dzień od razu staje się lepszy, ptaki śpiewają, ludzie się uśmiechają, perfekcyjna aura zastępuje kosmiczny chaos. ZAKUPIŁAM! kilka rzeczy ( zdjęcia pokażę Wam jutro) w tym koszulkę dla mojego TŻ która mnie zainspirowała i powstało z tego kilka fotek ;)

Pull the documents - for a second they will be ready. I can go and file my tax return. After a four hours of going arround in circles. Amen. From the grief , despair, burning limit of the grey matter for this day and completly dementia I'm going to the second-hand, and there has been a MIRACLE! 
In one moment my day is getting better, birds singing, people are smileing, perfect vibe replaces 
a cosmic chaos. I'D BOUGHT! a few things ( photos show You tomorrow ) also including a T-shirt for my Guy which ispired me to do some pics.







 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz